To nie jest mój pierwszy warzywniaczek, to już kolejna wersja na tej działce. Nie licząc standardowych warzywniaków na kawałku wydzielonego miejsca mam też na koncie doświadczeń także inne odsłony. Pierwsza to była przeplatanka warzyw i kwiatów na rabatach przed domem. Kolejna odsłona była w skrzyniach z tyłu za warsztatem. Ani przeplatanka, ani usytuowanie za warsztatem nie było najlepsze, bo zapominało mi się, gdzie i w ogóle zajrzeć w porę, by a to zebrać, albo by oplewić. Pierwszy warzywniaczek sprawia, że połączenie z kwiatami jest ładne, ale może nie koniecznie w szachownicę. A drugie doświadczenie dało mi pewność, że podwyższone skrzynie są dobre na kręgosłup. I zbierając te doświadczenia wyszło, że warzywniak trzeba doglądać niemal każdego dnia, zwykły placek jest nudny, potrzebne jest kwiatowe urozmaicenie i potrzebne jest siedzisko. I tak to przyszło, że warzywniaczek pojawił się wzdłuż drogi pomiędzy domem a samochodem i wzdłuż planowanej rabaty kwiatowej 😁
I jak to u mnie, w mojej głowie, jest niepokój w postrzeganiu prostoty. I jak to u mnie, ponownie ukazała się fascynacja folklorem. Wzór niby, jak zawsze, geometryczny, ale tym razem kłananiający się w stronę gałązek i listków.
To zimowe zdjęcie w środku, to taki przerywnik na niespodziewaną w tym roku zimę 😁
Pełna sceneria będzie latem, jak już po wypełnieniu skrzyń ziemią i posianiu nasion, wyrosną piękne warzywa. I jak za rok lub dwa, nasadzę wreszcie od kilku lat planowane kwiaty 😁











Ależ te wzory są piękne. Widzę postęp ze ściśle geometrycznych form ku bardziej miękkim, łagodnym.
A wiesz ile myślałam, żeby tak zrobić? 😆
Miałam już inny wzór, ale stwierdzioam, że mogę zrobić wyłom od zasady i upodobań 🥰